Każdemu jego Everest - Podsumowanie ofert
Liczba ofert: 4.
Książkę Każdemu jego Everest można najtaniej kupić w sklepie internetowym ebookpoint.pl za jedyne 21.95zł.
Średnia cena książki Każdemu jego Everest wynosi 35.412500zł.
W serwisie gromadzimy informacje o najniższych cenach książek w polskich księgarniach internetowych.
Liczba ofert: 4.
Książkę Każdemu jego Everest można najtaniej kupić w sklepie internetowym ebookpoint.pl za jedyne 21.95zł.
Średnia cena książki Każdemu jego Everest wynosi 35.412500zł.
Cena: 21.95 zł
Sklep: ebookpoint.pl
Kup teraz Każdemu jego Everest za 21.95 zł w księgarni ebookpoint.pl
TrzydzieÅ›ci lat temu pod lawinÄ… na przeÅ‚Ä™czy Lho La ginie piÄ™ciu Polaków - uczestników wyprawy na Mount Everest. To wydarze...
Cena: 21.95 zł
Sklep: ebookpoint.pl
Kup teraz Każdemu jego Everest za 21.95 zł w księgarni ebookpoint.pl
Wydawca: ebookpoint
Kategoria: bez kategorii
ISBN: 9788328365629
Waga: b/d kg
Rok wydania: b/d
TrzydzieÅ›ci lat temu pod lawinÄ… na przeÅ‚Ä™czy Lho La ginie piÄ™ciu Polaków - uczestników wyprawy na Mount Everest. To wydarzenie do dzisiaj nazywane jest najwiÄ™kszÄ… tragediÄ… polskiego himalaizmu. WÅ›ród przysypanych byÅ‚ MirosÅ‚aw "Falco" DÄ…sal, przez kolegów wspominany nie tylko jako profesjonalny himalaista, ale też niezawodny partner i czÅ‚owiek peÅ‚en energii, który w góry nie wychodziÅ‚ bez magnetofonu i nagraÅ„ swoich ulubionych wykonawców. "Falco" nie tylko kochaÅ‚ góry, ale także potrafiÅ‚ o nich piÄ™knie mówić i pisać, zarażajÄ…c swojÄ… alpinistycznÄ… pasjÄ… kolejne pokolenie. Podczas swojej ostatniej wyprawy przeczuwaÅ‚, że może stać siÄ™ ona jego pożegnaniem z górami i ze Å›wiatem: A tu wieczorem, niestety, znowu jak obuchem wiadomość o zaginiÄ™ciu jednego z dwóch schodzÄ…cych już ze szczytu Szerpów. Eż, kurwa, to zaczyna przypominać rosyjskÄ… ruletkÄ™, zostaÅ‚ tylko poniżej PoÅ‚udniowego WierzchoÅ‚ka wbity w stok czekan. Nie, nie, to już nie "wstrÄ™tny sport", to paranoja. I my wychodzimy jutro, co prawda inaczej chcemy dziaÅ‚ać, inna jest nasza droga, ale Boże dopomóż wrócić... Noc, Å›piwór, Å›wieca, Bob Dylan... JakoÅ› ciężko mi, duszno. Szukam i szukam w sobie tego przekonania, tej iskry i co tu ukrywać - nie znajdujÄ™. Niczego już nie jestem pewien: ani pogody, ani drogi, ani partnera, ani... siebie. Gdzież to wszystko siÄ™ zatraciÅ‚o, rozpeÅ‚zÅ‚o w trakcie jakże ciężkiej pracy. I żeby chociaż satysfakcja. A tu ciÄ…gle jak po grudzie. GdzieżeÅ›, Gwiazdo moja...? IdÄ™, teraz już na pewno po raz ostatni, lecz dokÄ…d, dokÄ…d idÄ™ - do koÅ„ca nie wiem. ChciaÅ‚bym wiedzieć, a nie wiem! Tak daleko i ten brak pewnoÅ›ci. A może wÅ‚aÅ›nie tak to już jest? Chociaż nie, to bym wiedziaÅ‚. WiÄ™c może to już pora...? ostatni wpis Falco w dzienniku z tragicznej wyprawy na Mount Everest w 1989 roku W trzydziestÄ… rocznicÄ™ tragicznej wyprawy na najwyższy szczyt Å›wiata oddajemy w rÄ™ce czytelników i wszystkich miÅ‚oÅ›ników gór wznowione wydanie dzienników MirosÅ‚awa "Falco" DÄ…sala. Każdemu jego Everest to opisane niezwykle szczerze i plastycznie przeżycia autora, ale też problemy, z jakimi borykać muszÄ… siÄ™ himalaiÅ›ci, czy wreszcie - osobiste relacje wspinacza z wysokimi górami. Falco to byÅ‚ filar w naszej Å›lÄ…skiej grupy himalaistów. ByÅ‚em z nim bardzo blisko zwiÄ…zany z racji wspólnych wypraw i pracy w katowickim Klubie Wysokogórskim. Poza tym wielokrotnie byÅ‚ moim partnerem, jak chociażby dwukrotnie na Lhotse. Jeszcze rok temu wspinaliÅ›my siÄ™ w jednym zespole. Gdy z góry zeszÅ‚a lawina kamieni i zostaÅ‚em ranny, Falco pomógÅ‚ mi zejść na dóÅ‚. To byÅ‚ dusza-czÅ‚owiek. Dla niego góry miaÅ‚y jakiÅ› metafizyczny sens i znaczenie. Dużo o nich mówiÅ‚ i ciekawie też pisaÅ‚. Doskonale siÄ™ rozumieliÅ›my. MyÅ›lÄ™, że odbieraliÅ›my góry podobnie, wyznajÄ…c niejako tÄ™ samÄ… filozofiÄ™ życiowÄ…. StÄ…d to powinowactwo dusz. To byÅ‚ chÅ‚opak, który potrafiÅ‚ nie tylko piÄ™knie opowiadać o górach, ale również zaszczepiaÅ‚ wÅ›ród mÅ‚odych adeptów alpinizmu to, co nazwaÅ‚bym ideÄ… wspinania. ProwadziÅ‚ z tymi mÅ‚odymi ludźmi dÅ‚ugie rozmowy. PrzekonywaÅ‚ ich niejednokrotnie, że chodzenie po górach to nie tylko sport, ale również przeżycia duchowe. MÅ‚odzież lgnęła do niego, bo miaÅ‚ też talent pedagogiczny. Krzysztof Wielicki "Falco" DÄ…sal nie miaÅ‚ na koncie oÅ›miotysiÄ™cznika, mimo że uczestniczyÅ‚ w wielu wyprawach i zawsze byÅ‚ jednym z najsilniejszych w ekipie. Obdarzony znakomitymi umiejÄ™tnoÅ›ciami wspinaczkowymi, entuzjazmem i chÄ™ciÄ… do wspinania, a przy tym powszechnie lubiany i pożądany jako partner, na którym można byÅ‚o bezwzglÄ™dnie polegać, angażowaÅ‚ siÄ™ chÄ™tnie w przedsiÄ™wziÄ™cia najtrudniejsze i najambitniejsze, ale przez to dajÄ…ce minimalnÄ… szansÄ™ na sukces w postaci wejÅ›cia na szczyt. PoznaliÅ›my siÄ™ w Kaukazie w 1981 roku i od razu przypadÅ‚ mi do gustu. W Katmandu rozminÄ™liÅ›my siÄ™ o wÅ‚os - odleciaÅ‚ do Lukli na kilka godzin przed naszym przyjazdem do miasta po wyprawie na Yalung Kang. Pożegnania nie byÅ‚o. Aleksander Lwow Mirek bardzo lubiÅ‚ swój przydomek. Gdy w 1984 roku wysyÅ‚aliÅ›my teleks do Polskiego ZwiÄ…zku Alpinizmu o naszym sukcesie górskim w Patagonii, bardzo prosiÅ‚ o dodanie jego ksywy. ZaznaczyÅ‚ nawet, że pokryje koszty dodatkowego sÅ‚owa. "Falco" byÅ‚ postaciÄ… o peÅ‚nej, dojrzaÅ‚ej, przywódczej osobowoÅ›ci. W grudniu 1984 roku, podczas przeprowadzania nowej drogi na póÅ‚nocnej Å›cianie Fitz Roya w Patagonii, to wÅ‚aÅ›nie on praktyczne przejÄ…Å‚ przywództwo w Å›cianie. Jego energia i zaciÄ™tość doprowadziÅ‚y do mobilizacji zespoÅ‚u na bardzo trudnej, dÅ‚ugiej drodze. I to "Falco" przeprowadziÅ‚ zespóÅ‚ przez najwiÄ™ksze trudnoÅ›ci. ByÅ‚ osobÄ…, która umiaÅ‚a cieszyć siÄ™ życiem. Czy to w schroniskach tatrzaÅ„skich, czy na przyjÄ™ciach u polonusów w dalekiej Argentynie, stawaÅ‚ siÄ™ bÅ‚yskawicznie królem życia towarzyskiego. GraÅ‚ Å›wietnie na gitarze, a gdy Å›piewaÅ‚ swoim przejmujÄ…cym gÅ‚osem ulubionÄ… piosenkÄ™ o Krywaniu, wszystkich przechodziÅ‚y ciarki. PodziwiaÅ‚em zawsze Falca za niezmierzone iloÅ›ci energii i za to, że po każdym burzliwym dniu potrafiÅ‚ siÄ™ wyciszyć i znaleźć czas na pisanie dÅ‚ugich pamiÄ™tników. MichaÅ‚ KochaÅ„czyk
Cena: 39.90 zł
Sklep: virtualo.pl
Kup teraz Każdemu jego Everest za 39.90 zł w księgarni virtualo.pl
Trzydzieści lat temu pod lawiną na przełęczy Lho La ginie pięciu Polaków - uczestników wyprawy na Mount Everest. To wydarzenie do dzisiaj naz...
Cena: 39.90 zł
Sklep: virtualo.pl
Kup teraz Każdemu jego Everest za 39.90 zł w księgarni virtualo.pl
Wydawca: brak danych
Kategoria: E-booki/E-literatura podróżnicza i przewodniki
ISBN: 9788328365629
Waga: b/d kg
Rok wydania: 2019
Trzydzieści lat temu pod lawiną na przełęczy Lho La ginie pięciu Polaków - uczestników wyprawy na Mount Everest. To wydarzenie do dzisiaj nazywane jest największą tragedią polskiego himalaizmu.
Wśród przysypanych był Mirosław "Falco" Dąsal, przez kolegów wspominany nie tylko jako profesjonalny himalaista, ale też niezawodny partner i człowiek pełen energii, który w góry nie wychodził bez magnetofonu i nagrań swoich ulubionych wykonawców.
"Falco" nie tylko kochał góry, ale także potrafił o nich pięknie mówić i pisać, zarażając swoją alpinistyczną pasją kolejne pokolenie. Podczas swojej ostatniej wyprawy przeczuwał, że może stać się ona jego pożegnaniem z górami i ze światem:
A tu wieczorem, niestety, znowu jak obuchem wiadomość o zaginięciu jednego z dwóch schodzących już ze szczytu Szerpów. Eż, kurwa, to zaczyna przypominać rosyjską ruletkę, został tylko poniżej Południowego Wierzchołka wbity w stok czekan. Nie, nie, to już nie "wstrętny sport", to paranoja. I my wychodzimy jutro, co prawda inaczej chcemy działać, inna jest nasza droga, ale Boże dopomóż wrócić... Noc, śpiwór, świeca, Bob Dylan... Jakoś ciężko mi, duszno. Szukam i szukam w sobie tego przekonania, tej iskry i co tu ukrywać - nie znajduję. Niczego już nie jestem pewien: ani pogody, ani drogi, ani partnera, ani... siebie. Gdzież to wszystko się zatraciło, rozpełzło w trakcie jakże ciężkiej pracy. I żeby chociaż satysfakcja. A tu ciągle jak po grudzie. Gdzieżeś, Gwiazdo moja...? Idę, teraz już na pewno po raz ostatni, lecz dokąd, dokąd idę - do końca nie wiem. Chciałbym wiedzieć, a nie wiem! Tak daleko i ten brak pewności. A może właśnie tak to już jest? Chociaż nie, to bym wiedział. Więc może to już pora...?
ostatni wpis Falco w dzienniku z tragicznej wyprawy na Mount Everest w 1989 roku
Â
W trzydziestą rocznicę tragicznej wyprawy na najwyższy szczyt świata oddajemy w ręce czytelników i wszystkich miłośników gór wznowione wydanie dzienników Mirosława "Falco" Dąsala. Każdemu jego Everest to opisane niezwykle szczerze i plastycznie przeżycia autora, ale też problemy, z jakimi borykać muszą się himalaiści, czy wreszcie - osobiste relacje wspinacza z wysokimi górami.
Falco to był filar w naszej śląskiej grupy himalaistów. Byłem z nim bardzo blisko związany z racji wspólnych wypraw i pracy w katowickim Klubie Wysokogórskim. Poza tym wielokrotnie był moim partnerem, jak chociażby dwukrotnie na Lhotse. Jeszcze rok temu wspinaliśmy się w jednym zespole. Gdy z góry zeszła lawina kamieni i zostałem ranny, Falco pomógł mi zejść na dół. To był dusza-człowiek. Dla niego góry miały jakiś metafizyczny sens i znaczenie. Dużo o nich mówił i ciekawie też pisał. Doskonale się rozumieliśmy. Myślę, że odbieraliśmy góry podobnie, wyznając niejako tę samą filozofię życiową. Stąd to powinowactwo dusz. To był chłopak, który potrafił nie tylko pięknie opowiadać o górach, ale również zaszczepiał wśród młodych adeptów alpinizmu to, co nazwałbym ideą wspinania. Prowadził z tymi młodymi ludźmi długie rozmowy. Przekonywał ich niejednokrotnie, że chodzenie po górach to nie tylko sport, ale również przeżycia duchowe. Młodzież lgnęła do niego, bo miał też talent pedagogiczny.
Krzysztof Wielicki
"Falco" Dąsal nie miał na koncie ośmiotysięcznika, mimo że uczestniczył w wielu wyprawach i zawsze był jednym z najsilniejszych w ekipie. Obdarzony znakomitymi umiejętnościami wspinaczkowymi, entuzjazmem i chęcią do wspinania, a przy tym powszechnie lubiany i pożądany jako partner, na którym można było bezwzględnie polegać, angażował się chętnie w przedsięwzięcia najtrudniejsze i najambitniejsze, ale przez to dające minimalną szansę na sukces w postaci wejścia na szczyt. Poznaliśmy się w Kaukazie w 1981 roku i od razu przypadł mi do gustu. W Katmandu rozminęliśmy się o włos - odleciał do Lukli na kilka godzin przed naszym przyjazdem do miasta po wyprawie na Yalung Kang. Pożegnania nie było.
Aleksander Lwow
Mirek bardzo lubił swój przydomek. Gdy w 1984 roku wysyłaliśmy teleks do Polskiego Związku Alpinizmu o naszym sukcesie górskim w Patagonii, bardzo prosił o dodanie jego ksywy. Zaznaczył nawet, że pokryje koszty dodatkowego słowa. "Falco" był postacią o pełnej, dojrzałej, przywódczej osobowości. W grudniu 1984 roku, podczas przeprowadzania nowej drogi na północnej ścianie Fitz Roya w Patagonii, to właśnie on praktyczne przejął przywództwo w ścianie. Jego energia i zaciętość doprowadziły do mobilizacji zespołu na bardzo trudnej, długiej drodze. I to "Falco" przeprowadził zespół przez największe trudności. Był osobą, która umiała cieszyć się życiem. Czy to w schroniskach tatrzańskich, czy na przyjęciach u polonusów w dalekiej Argentynie, stawał się błyskawicznie królem życia towarzyskiego. Grał świetnie na gitarze, a gdy śpiewał swoim przejmującym głosem ulubioną piosenkę o Krywaniu, wszystkich przechodziły ciarki. Podziwiałem zawsze Falca za niezmierzone ilości energii i za to, że po każdym burzliwym dniu potrafił się wyciszyć i znaleźć czas na pisanie długich pamiętników.
Michał Kochańczyk
Cena: 39.90 zł
Sklep: virtualo.pl
Kup teraz Każdemu jego Everest za 39.90 zł w księgarni virtualo.pl
Trzydzieści lat temu pod lawiną na przełęczy Lho La ginie pięciu Polaków - uczestników wyprawy na Mount Everest. To wydarzenie do dzisiaj naz...
Cena: 39.90 zł
Sklep: virtualo.pl
Kup teraz Każdemu jego Everest za 39.90 zł w księgarni virtualo.pl
Wydawca: brak danych
Kategoria: E-booki/E-literatura podróżnicza i przewodniki
ISBN: 9788328365629
Waga: b/d kg
Rok wydania: 2019
Trzydzieści lat temu pod lawiną na przełęczy Lho La ginie pięciu Polaków - uczestników wyprawy na Mount Everest. To wydarzenie do dzisiaj nazywane jest największą tragedią polskiego himalaizmu.
Wśród przysypanych był Mirosław "Falco" Dąsal, przez kolegów wspominany nie tylko jako profesjonalny himalaista, ale też niezawodny partner i człowiek pełen energii, który w góry nie wychodził bez magnetofonu i nagrań swoich ulubionych wykonawców.
"Falco" nie tylko kochał góry, ale także potrafił o nich pięknie mówić i pisać, zarażając swoją alpinistyczną pasją kolejne pokolenie. Podczas swojej ostatniej wyprawy przeczuwał, że może stać się ona jego pożegnaniem z górami i ze światem:
A tu wieczorem, niestety, znowu jak obuchem wiadomość o zaginięciu jednego z dwóch schodzących już ze szczytu Szerpów. Eż, kurwa, to zaczyna przypominać rosyjską ruletkę, został tylko poniżej Południowego Wierzchołka wbity w stok czekan. Nie, nie, to już nie "wstrętny sport", to paranoja. I my wychodzimy jutro, co prawda inaczej chcemy działać, inna jest nasza droga, ale Boże dopomóż wrócić... Noc, śpiwór, świeca, Bob Dylan... Jakoś ciężko mi, duszno. Szukam i szukam w sobie tego przekonania, tej iskry i co tu ukrywać - nie znajduję. Niczego już nie jestem pewien: ani pogody, ani drogi, ani partnera, ani... siebie. Gdzież to wszystko się zatraciło, rozpełzło w trakcie jakże ciężkiej pracy. I żeby chociaż satysfakcja. A tu ciągle jak po grudzie. Gdzieżeś, Gwiazdo moja...? Idę, teraz już na pewno po raz ostatni, lecz dokąd, dokąd idę - do końca nie wiem. Chciałbym wiedzieć, a nie wiem! Tak daleko i ten brak pewności. A może właśnie tak to już jest? Chociaż nie, to bym wiedział. Więc może to już pora...?
ostatni wpis Falco w dzienniku z tragicznej wyprawy na Mount Everest w 1989 roku
Â
W trzydziestą rocznicę tragicznej wyprawy na najwyższy szczyt świata oddajemy w ręce czytelników i wszystkich miłośników gór wznowione wydanie dzienników Mirosława "Falco" Dąsala. Każdemu jego Everest to opisane niezwykle szczerze i plastycznie przeżycia autora, ale też problemy, z jakimi borykać muszą się himalaiści, czy wreszcie - osobiste relacje wspinacza z wysokimi górami.
Falco to był filar w naszej śląskiej grupy himalaistów. Byłem z nim bardzo blisko związany z racji wspólnych wypraw i pracy w katowickim Klubie Wysokogórskim. Poza tym wielokrotnie był moim partnerem, jak chociażby dwukrotnie na Lhotse. Jeszcze rok temu wspinaliśmy się w jednym zespole. Gdy z góry zeszła lawina kamieni i zostałem ranny, Falco pomógł mi zejść na dół. To był dusza-człowiek. Dla niego góry miały jakiś metafizyczny sens i znaczenie. Dużo o nich mówił i ciekawie też pisał. Doskonale się rozumieliśmy. Myślę, że odbieraliśmy góry podobnie, wyznając niejako tę samą filozofię życiową. Stąd to powinowactwo dusz. To był chłopak, który potrafił nie tylko pięknie opowiadać o górach, ale również zaszczepiał wśród młodych adeptów alpinizmu to, co nazwałbym ideą wspinania. Prowadził z tymi młodymi ludźmi długie rozmowy. Przekonywał ich niejednokrotnie, że chodzenie po górach to nie tylko sport, ale również przeżycia duchowe. Młodzież lgnęła do niego, bo miał też talent pedagogiczny.
Krzysztof Wielicki
"Falco" Dąsal nie miał na koncie ośmiotysięcznika, mimo że uczestniczył w wielu wyprawach i zawsze był jednym z najsilniejszych w ekipie. Obdarzony znakomitymi umiejętnościami wspinaczkowymi, entuzjazmem i chęcią do wspinania, a przy tym powszechnie lubiany i pożądany jako partner, na którym można było bezwzględnie polegać, angażował się chętnie w przedsięwzięcia najtrudniejsze i najambitniejsze, ale przez to dające minimalną szansę na sukces w postaci wejścia na szczyt. Poznaliśmy się w Kaukazie w 1981 roku i od razu przypadł mi do gustu. W Katmandu rozminęliśmy się o włos - odleciał do Lukli na kilka godzin przed naszym przyjazdem do miasta po wyprawie na Yalung Kang. Pożegnania nie było.
Aleksander Lwow
Mirek bardzo lubił swój przydomek. Gdy w 1984 roku wysyłaliśmy teleks do Polskiego Związku Alpinizmu o naszym sukcesie górskim w Patagonii, bardzo prosił o dodanie jego ksywy. Zaznaczył nawet, że pokryje koszty dodatkowego słowa. "Falco" był postacią o pełnej, dojrzałej, przywódczej osobowości. W grudniu 1984 roku, podczas przeprowadzania nowej drogi na północnej ścianie Fitz Roya w Patagonii, to właśnie on praktyczne przejął przywództwo w ścianie. Jego energia i zaciętość doprowadziły do mobilizacji zespołu na bardzo trudnej, długiej drodze. I to "Falco" przeprowadził zespół przez największe trudności. Był osobą, która umiała cieszyć się życiem. Czy to w schroniskach tatrzańskich, czy na przyjęciach u polonusów w dalekiej Argentynie, stawał się błyskawicznie królem życia towarzyskiego. Grał świetnie na gitarze, a gdy śpiewał swoim przejmującym głosem ulubioną piosenkę o Krywaniu, wszystkich przechodziły ciarki. Podziwiałem zawsze Falca za niezmierzone ilości energii i za to, że po każdym burzliwym dniu potrafił się wyciszyć i znaleźć czas na pisanie długich pamiętników.
Michał Kochańczyk
Cena: 39.90 zł
Sklep: virtualo.pl
Kup teraz Każdemu jego Everest za 39.90 zł w księgarni virtualo.pl
Trzydzieści lat temu pod lawiną na przełęczy Lho La ginie pięciu Polaków - uczestników wyprawy na Mount Everest. To wydarzenie do dzisiaj naz...
Cena: 39.90 zł
Sklep: virtualo.pl
Kup teraz Każdemu jego Everest za 39.90 zł w księgarni virtualo.pl
Wydawca: brak danych
Kategoria: E-booki/E-literatura podróżnicza i przewodniki
ISBN: 9788328365629
Waga: b/d kg
Rok wydania: 2019
Trzydzieści lat temu pod lawiną na przełęczy Lho La ginie pięciu Polaków - uczestników wyprawy na Mount Everest. To wydarzenie do dzisiaj nazywane jest największą tragedią polskiego himalaizmu.
Wśród przysypanych był Mirosław "Falco" Dąsal, przez kolegów wspominany nie tylko jako profesjonalny himalaista, ale też niezawodny partner i człowiek pełen energii, który w góry nie wychodził bez magnetofonu i nagrań swoich ulubionych wykonawców.
"Falco" nie tylko kochał góry, ale także potrafił o nich pięknie mówić i pisać, zarażając swoją alpinistyczną pasją kolejne pokolenie. Podczas swojej ostatniej wyprawy przeczuwał, że może stać się ona jego pożegnaniem z górami i ze światem:
A tu wieczorem, niestety, znowu jak obuchem wiadomość o zaginięciu jednego z dwóch schodzących już ze szczytu Szerpów. Eż, kurwa, to zaczyna przypominać rosyjską ruletkę, został tylko poniżej Południowego Wierzchołka wbity w stok czekan. Nie, nie, to już nie "wstrętny sport", to paranoja. I my wychodzimy jutro, co prawda inaczej chcemy działać, inna jest nasza droga, ale Boże dopomóż wrócić... Noc, śpiwór, świeca, Bob Dylan... Jakoś ciężko mi, duszno. Szukam i szukam w sobie tego przekonania, tej iskry i co tu ukrywać - nie znajduję. Niczego już nie jestem pewien: ani pogody, ani drogi, ani partnera, ani... siebie. Gdzież to wszystko się zatraciło, rozpełzło w trakcie jakże ciężkiej pracy. I żeby chociaż satysfakcja. A tu ciągle jak po grudzie. Gdzieżeś, Gwiazdo moja...? Idę, teraz już na pewno po raz ostatni, lecz dokąd, dokąd idę - do końca nie wiem. Chciałbym wiedzieć, a nie wiem! Tak daleko i ten brak pewności. A może właśnie tak to już jest? Chociaż nie, to bym wiedział. Więc może to już pora...?
ostatni wpis Falco w dzienniku z tragicznej wyprawy na Mount Everest w 1989 roku
Â
W trzydziestą rocznicę tragicznej wyprawy na najwyższy szczyt świata oddajemy w ręce czytelników i wszystkich miłośników gór wznowione wydanie dzienników Mirosława "Falco" Dąsala. Każdemu jego Everest to opisane niezwykle szczerze i plastycznie przeżycia autora, ale też problemy, z jakimi borykać muszą się himalaiści, czy wreszcie - osobiste relacje wspinacza z wysokimi górami.
Falco to był filar w naszej śląskiej grupy himalaistów. Byłem z nim bardzo blisko związany z racji wspólnych wypraw i pracy w katowickim Klubie Wysokogórskim. Poza tym wielokrotnie był moim partnerem, jak chociażby dwukrotnie na Lhotse. Jeszcze rok temu wspinaliśmy się w jednym zespole. Gdy z góry zeszła lawina kamieni i zostałem ranny, Falco pomógł mi zejść na dół. To był dusza-człowiek. Dla niego góry miały jakiś metafizyczny sens i znaczenie. Dużo o nich mówił i ciekawie też pisał. Doskonale się rozumieliśmy. Myślę, że odbieraliśmy góry podobnie, wyznając niejako tę samą filozofię życiową. Stąd to powinowactwo dusz. To był chłopak, który potrafił nie tylko pięknie opowiadać o górach, ale również zaszczepiał wśród młodych adeptów alpinizmu to, co nazwałbym ideą wspinania. Prowadził z tymi młodymi ludźmi długie rozmowy. Przekonywał ich niejednokrotnie, że chodzenie po górach to nie tylko sport, ale również przeżycia duchowe. Młodzież lgnęła do niego, bo miał też talent pedagogiczny.
Krzysztof Wielicki
"Falco" Dąsal nie miał na koncie ośmiotysięcznika, mimo że uczestniczył w wielu wyprawach i zawsze był jednym z najsilniejszych w ekipie. Obdarzony znakomitymi umiejętnościami wspinaczkowymi, entuzjazmem i chęcią do wspinania, a przy tym powszechnie lubiany i pożądany jako partner, na którym można było bezwzględnie polegać, angażował się chętnie w przedsięwzięcia najtrudniejsze i najambitniejsze, ale przez to dające minimalną szansę na sukces w postaci wejścia na szczyt. Poznaliśmy się w Kaukazie w 1981 roku i od razu przypadł mi do gustu. W Katmandu rozminęliśmy się o włos - odleciał do Lukli na kilka godzin przed naszym przyjazdem do miasta po wyprawie na Yalung Kang. Pożegnania nie było.
Aleksander Lwow
Mirek bardzo lubił swój przydomek. Gdy w 1984 roku wysyłaliśmy teleks do Polskiego Związku Alpinizmu o naszym sukcesie górskim w Patagonii, bardzo prosił o dodanie jego ksywy. Zaznaczył nawet, że pokryje koszty dodatkowego słowa. "Falco" był postacią o pełnej, dojrzałej, przywódczej osobowości. W grudniu 1984 roku, podczas przeprowadzania nowej drogi na północnej ścianie Fitz Roya w Patagonii, to właśnie on praktyczne przejął przywództwo w ścianie. Jego energia i zaciętość doprowadziły do mobilizacji zespołu na bardzo trudnej, długiej drodze. I to "Falco" przeprowadził zespół przez największe trudności. Był osobą, która umiała cieszyć się życiem. Czy to w schroniskach tatrzańskich, czy na przyjęciach u polonusów w dalekiej Argentynie, stawał się błyskawicznie królem życia towarzyskiego. Grał świetnie na gitarze, a gdy śpiewał swoim przejmującym głosem ulubioną piosenkę o Krywaniu, wszystkich przechodziły ciarki. Podziwiałem zawsze Falca za niezmierzone ilości energii i za to, że po każdym burzliwym dniu potrafił się wyciszyć i znaleźć czas na pisanie długich pamiętników.
Michał Kochańczyk