Cena: 9.13 zł
Sklep: ebookpoint.pl
Kup teraz Jaszczur. La Peau de chagrin za 9.13 zł w księgarni ebookpoint.pl
Honoriusz Balzac (Honoré de Balzac): Jaszczur. La Peau de chagrin. Opowieść fantastyczno-magiczna z nutÄ… humoru i wÄ…tkiem miÅ‚osnym. Zn...
zobacz więcej informacji
Cena: 9.13 zł
Sklep: ebookpoint.pl
Kup teraz Jaszczur. La Peau de chagrin za 9.13 zł w księgarni ebookpoint.pl
Wydawca: ebookpoint
Kategoria: bez kategorii
ISBN: 9788380640917
Waga: b/d kg
Rok wydania: b/d
Honoriusz Balzac (Honoré de Balzac): Jaszczur. La Peau de chagrin. Opowieść fantastyczno-magiczna z nutÄ… humoru i wÄ…tkiem miÅ‚osnym. Znajdziemy w niej tajemniczy wschodni talizman, wiele ciekawych przygód, momentami zapierajÄ…cych dech w piersiach. Książka w dwóch wersjach jÄ™zykowych: polskiej i francuskiej. Version bilingue: polonaise et française. Fragmenty: Pod koniec października r. 1829, mÅ‚ody czÅ‚owiek wszedÅ‚ do Palais-Royal w chwili, gdy otwierano domy gry, zgodnie z prawem popierajÄ…cem namiÄ™tność tak dogodnÄ… do opodatkowania. Nie namyÅ›lajÄ…c siÄ™ zbytnio, wszedÅ‚ na schody wiodÄ…ce do szulerni nr. 36. Panie, panie, kapelusz? krzyknÄ…Å‚ za nim suchy i zrzÄ™dny gÅ‚os maÅ‚ego, wyblakÅ‚ego staruszka, przycupniÄ™tego w cieniu, za barierÄ…, który wstaÅ‚ nagle, ukazujÄ…c plugawÄ… fizjognomiÄ™. SkoroÅ› przekroczyÅ‚ próg domu gry, prawo obiera ciÄ™ najpierw z kapelusza. Jest-li to ewangeliczna i opatrznoÅ›ciowa przenoÅ›nia? Czy to nie jest raczej sposób zawarcia z tobÄ… piekielnej umowy, mocÄ… wziÄ™tego od ciebie jakiegokolwiek zastawu? Czy to ma wymóc na tobie peÅ‚nÄ… szacunku postawÄ™ wobec tych, którzy zabiorÄ… ci pieniÄ…dze? Czy to policja, przyczajona we wszystkich Å›ciekach spoÅ‚ecznych, pragnie znać nazwisko tego kapelusznika albo twoje, o ile je wypisaÅ‚eÅ› na swym nakryciu gÅ‚owy? Czy to może wreszcie po to, aby zdjąć pomiar twojej czaszki, dla celów pouczajÄ…cej statystyki co do pojemnoÅ›ci mózgów graczy? Na tym punkcie zarzÄ…d zachowuje zupeÅ‚ne milczenie. Ale, wiedz to dobrze, ledwie uczyniÅ‚eÅ› krok w stronÄ™ zielonego stolika, już twój kapelusz nie należy do ciebie, tak samo jak ty sam nie należysz do siebie: należysz do gry, ty, twój majÄ…tek, twoje nakrycie gÅ‚owy, twoja laska i twój paltot. Przy wyjÅ›ciu, GRA okaże ci, jakby dla zadrwienia z ciebie, że jeszcze zostawiÅ‚a ci coÅ›, oddajÄ…c ci twoje rzeczy. BÄ…dź co bÄ…dź, o ile miaÅ‚eÅ› kapelusz nowy, dowiesz siÄ™, po szkodzie, że gracz powinien mieć specjalny kostium. Zdziwienie mÅ‚odego czÅ‚owieka, kiedy otrzymaÅ‚ drewienko z numerem w zamian za swój kapelusz, którego brzegi, na szczęście, byÅ‚y lekko wytarte, dość wyraźnie Å›wiadczyÅ‚ o duszy jeszcze niewinnej; toteż starzec, który z pewnoÅ›ciÄ… od mÅ‚odu gniÅ‚ w gorÄ…czkowych rozkoszach życia graczy, objÄ…Å‚ go martwym i wystygÅ‚em spojrzeniem, w którym filozof wyczytaÅ‚by nÄ™dze szpitala, tuÅ‚aczkÄ™ bankructwa, protokóÅ‚y samobójstw, dożywotnie galery, wysiedlenia do Guazacoalco. CzÅ‚owiek ten, którego dÅ‚uga biaÅ‚a twarz byÅ‚a tak chuda jak zupka w garkuchni, przedstawiaÅ‚ blady obraz namiÄ™tnoÅ›ci sprowadzonej do swej najprostszej wymowy. W zmarszczkach jego czaiÅ‚y siÄ™ Å›lady dawnych tortur; z pewnoÅ›ciÄ… czÅ‚owiek ten niósÅ‚ molochowi gry swojÄ… nÄ™dznÄ… pÅ‚acÄ™ tuż po jej otrzymaniu. Podobny szkapie, na którÄ… bat już nie dziaÅ‚a, nie wzruszaÅ‚ siÄ™ niczym; gÅ‚uche jÄ™ki zrujnowanych graczy, ich nieme bÅ‚agania, ich tÄ™pe spojrzenia znajdowaÅ‚y go stale obojÄ™tnym. ByÅ‚a to wcielona Gra. Gdyby mÅ‚ody czÅ‚owiek przyjrzaÅ‚ siÄ™ temu smutnemu cerberowi, może byÅ‚by sobie powiedziaÅ‚: W tym sercu jest już tylko talia kart! Nieznajomy nie usÅ‚uchaÅ‚ tej żywej przestrogi, pomieszczonej tu be zwÄ…tpienia przez Opatrzność, tak jak pomieÅ›ciÅ‚a ona wstrÄ™t u progu wszystkich miejsc rozpusty. WszedÅ‚ pewnym krokiem do sali, gdzie dźwiÄ™k zÅ‚ota dziaÅ‚aÅ‚ upajajÄ…co na rozgrzane pożądliwoÅ›ciÄ… zmysÅ‚y. MÅ‚odzieÅ„ca tego pchaÅ‚o tam zapewne najlogiczniejsze ze wszystkich wymownych zdaÅ„ Jana Jakuba Rousseau, którego smutna myÅ›l jest, jak sÄ…dzÄ™, ta: Tak, rozumiem, że czÅ‚owiek idzie grać, ale wtedy, gdy, miÄ™dzy sobÄ… a Å›mierciÄ…, widzi jedynie ostatniego talara. Vers la fin du mois doctobre dernier, un jeune homme entra dans le Palais-Royal au moment o les maisons de jeu souvraient, conformément la loi qui protge une passion essentiellement imposable. Sans trop hésiter, il monta lescalier du tripot désigné sous le nom de numéro 36. Monsieur, votre chapeau, sil vous plaît ? lui cria dune voix sche et grondeuse un petit vieillard blme accroupi dans lombre, protégé par une barricade, et qui se leva soudain en montrant une figure moulée sur un type ignoble. Quand vous entrez dans une maison de jeu, la loi commence par vous dépouiller de votre chapeau. Est-ce une parabole évangélique et providentielle ? Nest-ce pas plutôt une manire de conclure un contrat infernal vous en exigeant je ne sais quel gage ? Serait-ce pour vous obliger garder un maintien respectueux devant ceux qui vont gagner votre argent ? Est-ce la police tapie dans tous les égouts sociaux qui tient savoir le nom de votre chapelier ou le vôtre, si vous lavez inscrit sur la coiffe ? Est-ce enfin pour prendre la mesure de votre crâne et dresser une statistique instructive sur la capacité cérébrale des joueurs ? Sur ce point ladministration garde un silence complet. Mais, sachez-le bien, peine avez-vous fait un pas vers le tapis vert, déj votre chapeau ne vous appartient pas plus que vous ne vous appartenez vous-mme : vous tes au jeu, vous, votre fortune, votre coiffe, votre canne et votre manteau. votre sortie, le Jeu vous démontrera, par une atroce épigramme en action, quil vous laisse encore quelque chose en vous rendant votre bagage. Si toutefois vous avez une coiffure neuve, vous apprendrez vos dépens quil faut se faire un costume de joueur. Létonnement manifesté par létranger quand il reçut une fiche numérotée en échange de son chapeau, dont heureusement les bords étaient légrement pelés, indiquait assez une âme encore innocente. Le petit vieillard, qui sans doute avait croupi ds son jeune âge dans les bouillants plaisirs de la vie des joueurs, lui jeta un coup dil terne et sans chaleur, dans lequel un philosophe aurait vu les misres de lhôpital, les vagabondages des gens ruinés, les procs-verbaux dune foule dasphyxies, les travaux forcés perpétuité, les expatriations au Guazacoalco. Cet homme, dont la longue face blanche nétait plus nourrie que par les soupes gélatineuses de dArcet, présentait la pâle image de la passion réduite son terme le plus simple. Dans ses rides il y avait trace de vieilles tortures, il devait jouer ses maigres appointements le jour mme o il les recevait ; semblable aux rosses sur qui les coups de fouet nont plus de prise, rien ne le faisait tressaillir ; les sourds gémissements des joueurs qui sortaient ruinés, leurs muettes imprécations, leurs regards hébétés, le trouvaient toujours insensible. Cétait le Jeu incarné. Si le jeune homme avait contemplé ce triste Cerbre, peut-tre se serait-il dit : Il ny a plus quun jeu de cartes dans ce cur-l ! Linconnu nécouta pas ce conseil vivant, placé l sans doute par la Providence, comme elle a mis le dégot la porte de tous les mauvais lieux ; il entra résolument dans la salle o le son de lor exerçait une éblouissante fascination sur les sens en pleine convoitise. Ce jeune homme était probablement poussé l par la plus logique de toutes les éloquentes phrases de J.-J. Rousseau, et dont voici, je crois, la triste pensée : Oui, je conçois quun homme aille au Jeu ; mais cest lorsque entre lui et la mort il ne voit plus que son dernier écu.
KUP TERAZ